Po tę książkę sięgnęłam z ciekawości, ale przyznam też, że z nudów. Czytam sporo, nie tylko ulubione gatunki czy książki znanych mi autorów, ale chętnie też eksperymentuję w świecie literatury. Dlaczego akurat ta pozycja? Skusił mnie tytuł! Nie wiedziałam czego się spodziewać i jak traktować tę książkę. Już w trakcie czytania trafiłam na forum dotyczące tej pozycji i opinie na jej temat są różne. Ja zdecydowanie należę do grupy jej zwolenniczek.
"Why men love bitches" jest poradnikiem, który warto potraktować, jako miłą lekturę do filiżanki kawy, przy której niejednokrotnie się uśmiechniemy. Kolejne pytanie: czy warto ją traktować "na serio"? Zdecydowanie proponuję z przymrużeniem oka.
Zaletami są zdecydowanie poczucie humoru, lekki język, dość krótkie rozdziały, ciekawe tytuły punktów, fantastyczne porównania i wiele przykładów z życia wziętych. Lubię kiedy autorzy wplatają anegdoty, zabawne historyjki, wtedy czyta mi się lepiej i mam możliwość identyfikowania się z autorem oraz bohaterami opisywanych przygód.
Co prawda nie zgadzam się ze wszystkimi pomysłami autorki i jestem wręcz pewna, że niektóre z nich nie wpłyną pozytywnie na związek dwojga zakochanych w sobie osób, jednak w wielu aspektach autorka dotyka ważnych kwestii przedstawiając je ciekawie i z pewnością niejedna czytelniczka (niekoniecznie młodziutka rozpoczynająca swoją przygodę miłosną) może skorzystać z doświadczenia i obserwacji autorki Argov Sherry. Punkt, który najbardziej zapadł mi w pamięć to ten poruszający kwestię szacunku do samej siebie. Pani Sherry zachęca kobiety do ustalania granic, własnych zainteresowań i to jest według mnie najważniejsze!
Wiecie co mi się jeszcze podoba? To książka, która zachęca kobiety do bycia sobą, uświadamia nam, że wcale nie musimy (baaa! Nie powinnyśmy!) zmieniać siebie, swoich zainteresowań i przyzwyczajeń dla innych osób. Książka oczywiście porusza w dużej mierze oczywiste rzeczy, jednak czasem bywa tak, że w pierwszych chwilach radości, zauroczenia czy już miłości zapominamy o tych zwyczajnych rzeczach.
Podchodzę do tej książki z pewnym dystansem, czytałam ją w czasie odpoczynku, poprawienia humoru i potraktowałam ją jak swój osobisty czytelniczy eksperyment, który mnie nie zawiódł.