Usłyszałam o tej książce po raz pierwszy wiele lat temu. Jej premiera miała miejsce w 2006. Niedawno ponownie natknęłam się na nią w internecie i zdecydowałam się ją zamówić. Ten enigmatyczny tytuł nie dawał mi spokoju. Chciałam się dowiedzieć o co tu właściwie tu chodzi.
Autor opisuje w książce dwóch ojców, którzy nie są raczej prawdziwymi postaciami, ale mają obrazować różnice między mentalnością ludzi biednych i bogatych. Jeden ojciec to ojciec biologiczny autora, który jest nauczycielem. Ciężko pracuje, ciuła co może i namawia syna do podzielenia jego losu. Jest biedny. Drugi ojciec to ojciec przyjaciela autora, który ma inne podejście do życia – jest biznesmenem, wyciąga z życia jak najwięcej, jest bogaty i to on namawiał autora książki, by od razu tworzył własny biznes. Ta wizja dwóch ojców nie stała się jednak motywem przewodnim książki. Ojcowie są wspomnieni na początku, może aby wyjaśnić tytuł i zamysł.
Przez całą jednak książkę przejawia się przekonanie, że aby coś zyskać, trzeba zaryzykować. Kiyosaki nawet pisząc o inwestycjach giełdowych namawia, by iść na całość, nie dywersyfikować ryzyka, co wydaje się trochę szalone. To co jest nam wpajane w książce to, aby tworzyć aktywa, a pozbywać się pasywów generujących koszty. Namawia też do inwestowania w nieruchomości, by zapewnić sobie dochody z najmu (dochód pasywny). Oczywiście, lepiej mieć więcej nieruchomości niż ich nie mieć, ale też nie każdego stać na takie inwestycje. W czasie lektury przewija się też propozycja, aby legalnie, ale jednak, manipulować podatkiem. Chodzi tu o podatek w USA. Pod tym względem muszę przyznać, że w związku z tym, że amerykański kapitalizm i system są inne niż polskie realia, trudno byłoby bezpośrednio przełożyć te porady na polskie warunki.
Książka jest napisana językiem bardzo prostym. Jest trochę przegadana i myślę, że jej kwintesencję można streścić na dwudziestu stronach. Możliwe, że celowym zabiegiem autora było ciągłe powtarzanie tych samych treści, może, aby stworzyć więcej stron, a może aby wpoić czytelnikom mocno pewne zasady, wdrukować je nam w umysły.
Ta lektura jest pewnym klasykiem na rynku literatury mówiącej o finansach osobistych. Ja bardziej bym tę książkę opisała jako należącą do grupy książek motywacyjnych z wstawkami o ekonomii.
Autor narzeka na niski poziom edukacji o finansach wśród młodych ludzi i potrzebę edukacji w szkołach w tej sferze. Zgadzam się z nim w tej kwestii. Myślę, że nawet ta jego książka mogłaby wejść w kanon takich lektur. Jest to książka odpowiednia dla osoby, która jest zainteresowana tematem bogacenia się, ale jest tak naprawdę na początku swojej drogi.
W książce jest podany przykład dziennikarki, która pracuje w redakcji za słabe pieniądze. Autor uświadamia ją jak ważne jest sprzedanie siebie, marketing. Jako przykład przedstawia siebie i swoje książki. Nie można mu odmówić świetnego marketingu, tym bardziej, że przez książkę wciąż przewija się gra Cashflow, której jest on autorem. Sprzedając nam książkę, zachęca więc do nabycia następnego produktu.
Co ciekawe, autor, jak chyba wszyscy z kategorii autorów literatury motywacyjnej, twierdzi, że postępując w sposób w jaki nam radzi postępować, dorobił się znacznych pieniędzy. I dlatego napisał książkę, aby przekazać nam tę wiedzę. Podobno jednak autora książki sprawdzono i nie zbił majątku przed napisaniem książki, dopiero po jej napisaniu. Książka stała się bestsellerem i jest wciąż wydawana od prawie dwudziestu lat. Mimo to, nie jest tak, że osoba autora jest całkowicie niewiarygodna. Rady, które przedstawia są uniwersalne. Zachęca do tego, by inwestować w siebie, swój rozwój i ciągle iść do przodu. Zaraża też dobrą energię i chęcią do działania. Wszechobecny jest tu amerykański huraoptymizm. Dzięki niej można wykształcić w sobie pozytywne nawyki. Uczy też podstawowych praw rządzących finansami. Kiyosaki jest urzeczywistnieniem snu o amerykańskim sukcesie. W przeszłości sprzedawał drukarki, a dzięki książce i grze Cashflow, naprawdę stał się bogaty.