Od 1 gimnazjum przerabiam te książki, zacząłem od 3, teraz kończę 4. Uważam, że jedyny pożytek z tych książek jest taki, że można podziwiać wysoki ogień jak się je pali...
OK, może nie jest tak źle :). Grammary są całkiem nieżle, ale niestety reszta jest do bani. Książki "główne" są beznadziejne: głupie teksty, beznadziejne ćwiczenia, nuda, na beznadziejnie czytających lektorach kończąc. Workbook też ma głupie ćwiczenia, w ogóle mijające się z celem. Grammar, jak już wspomniałem, jest całkiem niezły, szkoda że w każdej ksiązce z tego cyklu jest to samo...
Companion to już w ogóle ***. Wyjaśniają co to znaczy "cat" (w 3), a już na przykład słowa, którego nie znał mój znajomy z anglii- NIE. Pół biedy, na dodatek w companionie nie ma najważniejszych słówek/ wyrażeń, które poźniej są na testach.
No i właśnie one: nieby nie ma z czego robić trudności, a jak już test jest, to słówka są z kosmosu.
Moim zdaniem, najważniejszy w angielkim jest speaking, w książce tej jest on niezauważalny, na dodatek jakieś beznadziejne tematy... Cóż, po co speaking, jak i tak liczą się nieprzebyte gąszcze słówek...
Książkę można streścić o tak: Cała masa słówek, których każą ci się wykuć na pamięć.
Nikomu nie polecam jej, no może masohistom.
I wiem co mówię, uczyłem się na niej w końcu...