Nie powinno się oceniać książki po okładce, ale przyznaję, że to właśnie „jesień” w tytule sprawiła, że ją nabyłam. Jest to idealna książka na długie, jesienne wieczory i ma, aż 1000 stron więc można raczyć się powieścią przez długi czas.
Książka ta wchodzi w skład serii, ale ja nie przeczytałam innych tomów, a mimo to nie miałam problemu, by odnaleźć się w akcji, tym bardziej, że są tu całkiem nowi główni bohaterowie – Brianna i Roger. Oboje przeżywają trudne chwile, bo co chwilę spadają na nich jakieś nieszczęścia. Co ciekawe, autorka prowadzi akcję dwutorowo. Brian i Roger osadzeni są w XXI wieku.
Kto czytał poprzednie tomy pewnie z radością przywita znanych już sobie bohaterów – Claire i Jamie'go. W tej książce wiodą życie w wieku XVIII. Trafiają oni do Nowego Świata i tam zmierzają do krewnych. Po wizycie u ciotki postanawiają się osiedlić się w górach, z dala od cywilizacji. Rozpoczynają budowę farmy. Ameryka jaka wyłania się z kart powieści jest tak realna jak osobny bohater. Czułam się jakby tam była.
Książkę charakteryzuje bogata fabuła. Są tu porwania, piraci, Indianie... Jestem pełna podziwu dla autorki, że przez tysiąc stron potrafiła misternie wić historię, która jest wciągająca i kompletna. Jak dla mnie, czasami nie obyło się bez dłużyzn, za dużo jest choćby opisów krajobrazów. Cały sposób prowadzenia narracji przez autorkę jest misterny i bardzo drobiazgowy. Trzeba przyznać, że pisarka musiała włożyć dużo pracy w to, aby tak wiernie oddać tło historyczno-społeczne XVIII wieku. Myślę, że drobiazgowość dla jednych jest wadą, dla innych zaletą. Ja lubię, gdy historia jest szczegółowo opisania, łatwiej ją sobie wyobrazić i wczuć się w akcję. Są tu też powtórzenia, może dlatego, że książka nie tylko jest bardzo gruba, ale jest też kolejnym tomem serii. Myślę, że nie zaszkodzi przypomnieć sobie w trakcie czytania co i jak, aby być na bieżąco przez całe, prawie tysiąc stron.
Znacznie lepiej czytało mi się drugą połowę książki, bo książka jest trochę nierówna. Kiedy jednak przebrniemy przez pierwszą część, druga wynagradza nasze starania. W tej drugiej dzieje się dużo i intensywnie. Zakończenie też jest bardzo dobre i zostawiło mnie z poczuciem chęci rozpoczęcia kolejnego tomu, najlepiej od razu.
Trudno mi zakwalifikować tę książkę do jednego gatunku. Jest tu zarówno romans, jak i odrobina fantasy, jest to też książka przygodowa i historyczna. Z pewnością jest to jednak tzw. literatura kobieca. Jest tu dużo wątków romantycznych, jak też erotycznych. Ja wcale nie sięgam często po ten rodzaj literatury, natomiast z racji tego, że tak naprawdę książka jest mieszanką różnych gatunków, jest ciekawa. Czasem mamy wątki romantyczne, by po chwili przenieść się na plażę, na której zostaje znaleziona czaszka! Ta książka ma swoje własne tempo, które to zwalnia, to przyspiesza.
Bohaterowie stawiani są w trudnych sytuacjach, również pod względem moralnym. Muszą dokonywać niełatwych wyborów i ponosić ich konsekwencje. W książce odnaleźć można moc różnych emocji jak grozę, miłość, wzruszenie. Sam pomysł na ten cykl (wędrówki w czasie) oceniam też bardzo pozytywnie. Bardzo ciekawe jest zestawienie tego jak żyło się kiedyś i jak żyje się współcześnie. Autorce nie brakuje też humoru.
Książkę czytało mi się tak przyjemnie, że sięgnę też po inne tomy tego cyklu, a zacznę od tych wcześniejszych. Możliwe, że zobaczę też serial „Outlander”, który powstał w oparciu o tę serię choć, moim zdaniem, filmy rzadko są lepsze od książek, na których bazują. Biorę się więc za inny tom z tej serii!